górne tło

Kto zarządza kadrami? (18 lutego 2015)

„Stopień agresji w środowisku dziennikarskim jest nieporównywalny z jakąkolwiek inną grupą zawodową" – nie jest tajemnicą, że często zdarza mi się nie zgadzać z opiniami mediów, ale z tą wczorajszą wypowiedzią Piotra Kraśki zgadzam się w 100 procentach. Zajrzyjmy na krakowskie podwórko, a przede wszystkim na łamy jednego dziennika pod podwójnym tytułem.

Widzę, że wielkie emocje w środowisku dziennikarskim wywołała reorganizacja Urzędu Miasta Krakowa w dziedzinie zarządzania promocją i informacją. Szczerze wątpię, czy kwestie związane z techniczną stroną organizacji wydziałów współpracujących z mediami są szczególnie interesujące dla Czytelników. Nie ma tu przecież ważnych inwestycji, czy dużych pieniędzy... Raczej podejrzewam, że chodzi o przyjemność odczuwaną przez autorów tekstów podczas grzebania w sprawach personalnych, tym bardziej, że z jednej strony chodzi o nagonkę na osoby, które ze światem mediów są mniej lub bardziej powiązane od lat, z drugiej – łatwo można poszczuć Czytelników na prezydenta miasta, ponieważ nic nie wzbudza takich emocji na forach jak informacja, że zatrudniony urzędnik za swoją pracę dostaje pensję.

Dla zdecydowanej większości czytających ten felieton, którzy z pewnością z różnych powodów gazet nie czytają, w kilku słowach wyjaśnię, co stało się przyczyną oburzenia. Każda nowa kadencja jest okazją do dokonania zmian w magistracie. Przygotowując nową strukturę urzędu, zdecydowałem, że wydzielę z dotychczasowego Wydziału Informacji, Turystyki i Promocji Miasta biuro prasowe, które będzie bezpośrednio podlegać mnie, a nie - jak do tej pory - mojemu zastępcy. Nie jest to chyba szczególnie kontrowersyjna decyzja. W większości znanych mi firm i instytucji, biura prasowe to są komórki podlegające bezpośrednio szefowi. Moja decyzja wiązała się także z ogłoszeniem konkursu na stanowisko dyrektora biura. Jeszcze nie zakończył się termin składania przez kandydatów dokumentów, a już w gazecie miałem szansę przeczytać kto wygrał. Z resztą zupełnie inny dziennik zaczął się zastanawiać, czy forma konkursu i wzięcie kogoś z zewnątrz z wykształceniem dziennikarskim to dobry pomysł, bo przecież mogłem awansować kogoś z obecnych pracowników.

Myślą Państwo, że decyzja o awansie urzędnika uchroniła by mnie od krytyki mediów? Nic bardziej mylnego. Właśnie taką decyzję podjąłem w stosunku do dotychczasowego dyrektora Wydziału Informacji Promocji i Turystyki, który pracował w magistracie od kilku lat i którego zarekomendowałem władzom Krakowskiego Holdingu Komunalnego, ponieważ znam jego doświadczenie i uważam, że jego umiejętności będą tam przydatne. Tym razem przeczytałem, że „wypadł z moich łask" i na siłę szukam mu stanowiska. Chcę przypomnieć, że pierwotnie Krakowski Holding Komunalny miał zadania związane tylko i wyłącznie z finansami spółek miejskich. Niebawem, po oddaniu do użytku Zakładu Termicznego Przekształcania Odpadów, będą tam również potrzebne osoby, które są specjalistami w innych dziedzinach, m. in. promocji i edukacji ekologicznej. Jak ważne są takie działania i jak doskonałe mogą przynosić efekty widzimy choćby po organizowanych już przez miasto Dniach Ziemi, akcjach promujących segregowanie odpadów itd. Wartość takich akcji promocyjnych doceniają także przedstawicele ruchów miejskich, z którymi rozmawiam o problemach związanych z ochroną środowiska. Cieszy mnie natomiast, że gazeta przyznała się do osoby, która obejmie Wydział Turystyki i Promocji, podkreślając, że jest to ich były pracownik. Pozwolę sobie dodać szczegół, którego nie przeczytają Państwo w gazecie. Otóż ten właśnie pracownik stracił pracę w wydawnictwie podczas ostatniej kampanii wyborczej. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem, kierownictwo doszło do wniosku, że nie podoba im się fakt, iż startował z mojej listy wyborczej do rady miasta. Startował z 6. miejsca, a więc z małymi szansami na zostanie radnym. To jednak wydawnictwu - tak dbającemu na łamach swoich gazet o wysokie standardy w polityce i samorządzie - nie przeszkadzało, by ograniczyć w ten sposób swojemu pracownikowi czynne prawo wyborcze.

Szanowna Redakcjo! Proszę pozwolić, że polityki kadrowej nie będę prowadził pod dyktando jakiegokolwiek dziennikarza, a już na pewno nie dziennikarzy, do których profesjonalizmu mam duże wątpliwości. Proszę też pozwolić mi na ocenę moich własnych pracowników. Jeżeli jestem zadowolony z ich pracy – chcę by jak najlepiej wykorzystywali swoje umiejętności pracując dla miasta i awansowali, a medialna nagonka nie zdyskredytuje ich w moich oczach. Jeżeli uważam, że potrzebne jest „świeże spojrzenie" na pewne sprawy – ogłaszam konkurs i mam prawo wybrać osobę, która będzie w największym stopniu spełniała moje oczekiwania. Mieszkańcy wybierając mnie po raz kolejny na stanowisko prezydenta pokazali, że mają do mnie zaufanie, także w sprawach związanych z zarządzeniem podległymi mi instytucjami. Wiem, że są w Krakowie dziennikarze, którzy z tym nie mogą się pogodzić, ale pewne decyzje należą jednak do prezydenta, a nie do redakcji.