górne tło

Z pamiętnika Wyzwolonej_1918 – odc. 9

Skromny jadłospis lat międzywojennych: pod koniec lat 20. w Krakowie panowała powszechna drożyzna – zalecano więc „oszczędną i rozsądną gospodarkę domową”, a towary takie, jak herbata i kawa (nie wspominając o cukrze), były dobrem luksusowym.

Do podstawowych towarów żywnościowych zaliczano głównie chleb i mąkę, jaja, słoninę, a także mleko oraz masło. W wielu skromniejszych domach, jako zamienniki niedostępnej kawy i herbaty, pito „kawę zbożową” lub napar z cykorii. Do powszechnych zwyczajów należało zabieranie ze sobą odrobiny sacharyny czy cukru, by posłodzić sobie napój podczas wizyty u rodziny czy przyjaciół.

Oszczędne biesiadowanie

Chołoniewska w swoim podręczniku z roku 1929 podaje całą listę tanich produktów o wysokiej wartości odżywczej, które miały zastąpić drogie mięso – na stołach królował więc groch, fasola i inne strączki. Wiele dań bazowało na tanich ziemniakach – chwalono je za zawartość potasu i witamin. Zamiast kosztownej wołowiny kupowano tańszą koninę. Dobrym źródłem pełnowartościowego białka w przystępnej cenie były również śledzie i inne ryby. Resztek nie marnowano – z pozostałych z obiadu, ugotowanych ziemniaków przyrządzano kluski lub kotlety ziemniaczane. Do przyprawiania potraw używano lokalnych ziół – pieprz i papryka pojawiały się na polskich stołach rzadziej.

„Cukier krzepi”?

Z uwagi na wysokie ceny cukru, popyt na niego drastycznie spadał. Aby zwiększyć obroty, producenci chwytali się przeróżnych sztuczek – to właśnie z lat międzywojennych pochodzi obrosła już legendą kampania pt. „Cukier krzepi”. Jej autorem jest Melchior Wańkowicz, zwany pierwszym polskim copywriterem i PR-owcem, który znane hasło wymyślił na zlecenie Związku Cukrowników. Cukier chwalono za rzekome właściwości wzmacniające i energetyzujące, polecano pracownikom fizycznym i sportowcom, a szczególnie… dzieciom, którym cukru nie powinno się żałować.

Pensja w międzywojniu

Średnia pensja początkującego, niewykwalifikowanego robotnika wynosiła przed II wojną około 100 złotych. Jeden bochenek chleba kosztował 30 groszy, tak więc miesięcznie za całą wypłatę można było kupić ich ponad 300 sztuk. Niewiele lepiej radzili sobie urzędnicy, którzy miesięcznie zarabiali ok. 160 złotych. Większość rodzin robotniczych wydawała praktycznie całą swoją wypłatę na mieszkanie i jedzenie. Czy to oznacza, że przeciętny robotnik nie mógł sobie pozwolić na rozrywki? Nie do końca. W latach międzywojennych kino uważano za rozrywkę „dla mas”, a bilety na seans kosztowały równowartość dwóch bochenków chleba.

Taka płaca, jaka płeć?

Niestety, nierówności w płacach w czasach międzywojennych były ogromne – kobiety nierzadko zarabiały prawie o połowę mniej tego, co mężczyzna na analogicznym stanowisku. Często wypłata była również uzależniona od stanu cywilnego – ówcześni single zarabiali mniej niż mężczyźni żonaci. Te różnice dotyczyły jednak tylko płci męskiej.