Start rozwiń menu
Serwis używa plików cookies zgodnie z polityką prywatności pozostając w serwisie akceptują Państwo te warunki

Matematyka królową nauk

Bardzo długo zastanawiałem się, jak w tym felietonie uciec od kampanii wyborczej, bo bardzo wyraźnie staram się oddzielać to, co robię jako urzędujący prezydent, od moich propozycji jako kandydata, a czytelnicy dwutygodnika – jak wiemy z docierających do redakcji sygnałów – doceniają fakt, że skupia się on na informowaniu o sprawach miasta i nie okrasza tego żadną polityką. Nie da się jedna uciec od rozmowy o mieście i o pomysłach, lepszych lub gorszych, na jego funkcjonowanie. Gdy podawane informacje wprowadzają w błąd mieszkańców, uważam, że jako urzędujący prezydent mam wręcz obowiązek podać kilka faktów.

Jacek Majchrowski

Fot. Wiesław Majka / krakow.pl

Jest takie powiedzenie, że nikt ci tyle nie da, ile ja ci obiecam. Zacznijmy od propozycji obniżenia stawek za media, która brzmi bardzo atrakcyjnie. Kto z nas nie chciałby płacić niższych rachunków np. za wodę? Warto jednak wiedzieć, że żaden prezydent tego nie zrobi, ponieważ ustalanie wysokości opłaty za wodę nigdy nie leżało w kompetencjach prezydenta! Dawniej decydowała o tym Rada Miasta, od 1 stycznia 2018 r. stawkę ustalają Wody Polskie, a więc instytucja państwowa.

Wracamy do nielegalnych składowisk?

Równie „wizjonerska” jest kalkulacja, co by było, gdyby stawki za wywóz śmieci obniżyć o 44 proc. Tak duża obniżka spowodowałaby, że pieniędzy wystarczyłoby wyłącznie na odbiór i transport odpadów. Z opłat nie pokrylibyśmy nawet kosztów legalnego składowania odebranych odpadów. Można więc założyć, że autor tej propozycji rozważa nielegalne przetrzymywanie śmieci np. w opuszczonym żwirowisku. Jeżeli udałoby mu się znaleźć odpowiednio dużą dziurę w ziemi, to być może z pieniędzy pozostałych po poniesieniu kosztu transportu mógłby opłacić część roku dzierżawy za nią.

Krakowianie mogliby zapomnieć o recyklingu i dodatkowych programach odbioru odpadów selektywnych. Śmieciarki woziłyby odpady prosto do „dziury w ziemi”. Wszystkie instalacje przetwarzania śmieci (sortownie, Centrum Ekologiczne Barycz i spalarnię) należałoby zamknąć.

Za darmo znaczy lepiej?

Temat rzeka to darmowa komunikacja miejska. W dyskusjach pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami tego rozwiązania porównywani jesteśmy do Tallinna, gdzie mieszkańcy z komunikacji miejskiej korzystają za darmo. Trudno jednak jednoznacznie porównywać stolicę Estonii do Krakowa. W Krakowie mieszka prawie dwa razy więcej osób. Nasze miasto ponosi także znacznie większe wydatki na komunikację (ok. 530 mln zł netto w 2017 r.). Z danych, które posiadamy, wynika, że w Krakowie ok. 60 proc. wszystkich biletów okresowych rocznie kupują osoby zameldowane w naszym mieście (wpływy ze sprzedaży wszystkich biletów okresowych w 2017 r. wyniosły ok. 162 mln zł). To oznacza, że w przypadku wprowadzenia darmowej komunikacji miejskiej dla mieszkańców trzeba byłoby znaleźć środki na pokrycie funkcjonowania komunikacji miejskiej w wysokości grubo ponad 100 mln zł. Pomysłodawca przekonuje, że zainteresowanie bezpłatną komunikacją miejską byłoby tak duże, że wielu podatników zdecydowałoby się przenieść swoje podatki do Krakowa. Przeliczmy: zakładając, że jeden nowy podatnik to dodatkowe 2000 zł w budżecie miasta, tylko w ciągu jednego roku miasto musiałoby więc zyskać co najmniej 50 tys. nowych podatników (!), aby zrównoważyć stratę spowodowaną brakiem wpływów ze sprzedaży biletów.

Mała zmiana, duże koszty

Podobnie jest z wydatkami na oświatę. Już w tej chwili finansowanie edukacji pochłania blisko 30 proc. naszego budżetu, a ciągle zdajemy sobie sprawę z braków i konieczności budowania kolejnych placówek. Mało kto ma świadomość, że nawet niewielka zaproponowana zmiana może wiązać się z gigantycznymi skutkami finansowymi. Padł pomysł, by grupy w przedszkolach z ok. 25 dzieci zmniejszyć do 20. Wydaje się, że to postulat łatwy do zrealizowania od ręki. Efekt? Z dania na dzień brakuje nam miejsc dla 3500 dzieci! Co oznacza, że musimy natychmiast wybudować ok. 30 przedszkoli za – jak szacuję – jakieś 180 mln zł.

Czasem problem z liczeniem niekoniecznie dotyczy pieniędzy. Tak jest np. z jednym postulatem, który zacytuję: „Przy placówkach powinno być wystarczająco dużo miejsc parkingowych, aby rodzice mogli odwozić dzieci, a także wszyscy zaparkować w dniu wywiadówki”. Umożliwienie wszystkim rodzicom zaparkowania samochodu na czas wywiadówki w szkole jest pomysłem utopijnym – szkoły liczące 500–1000 uczniów musiałyby posiadać parkingi jak sklepy wielkopowierzchniowe…

Jak Państwo widzą, matematyka jest ważniejsza przy w zarządzaniu miastem, niż się niektórym wydaje. Wielu pomysłom i postulatom nie sposób odmówić słuszności. Pomysłodawcy mają z pewnością dobre chęci. Jako miasto mamy ponad 5 mld zł budżetu. To olbrzymie pieniądze, na bardzo wiele rzeczy w porównaniu z innymi miastami nas stać, ale musimy też pamiętać, że z budżetem miasta jest tak samo jak z budżetem domowym. Jeżeli gdzieś chcemy poszaleć, to od razu musimy sobie odpowiedzieć, na czym trzeba będzie zaoszczędzić. (Chyba, że ktoś ma bogatych rodziców, i z pieniędzmi nigdy nie musiał się liczyć).

Tekst ukazał się w dwutygodniku KRAKÓW.PL

 

pokaż metkę
Autor: JACEK MAJCHROWSKI
Osoba publikująca: Tomasz Róg
Podmiot publikujący: Biuro Prasowe
Data publikacji: 2018-09-19
Data aktualizacji: 2018-09-19
Powrót

Zobacz także

Znajdź