Kiedy w Egipcie powstawały piramidy a Chińczycy planowali swój mur, Ekwadorczycy... pili kakao. I choć inżynieryjne wyczyny z przeszłości nadal przyciągają uwagę turystów, to właśnie kakao aż po dzień dzisiejszy generuje ogromne obroty handlowe, a stworzona na jego bazie czekolada wciąż osładza nam codzienność.
Jeszcze niedawno za wynalazców czekolady uznawano mezoamerykańskich Majów. Jednak w 2011 r. archeolodzy znaleźli dowody na to, że początków czekoladowego szaleństwa szukać należy dalej na południe, na terenach należących obecnie do Ekwadoru. Ślady substancji wchodzącej w skład ziaren kakaowych, z których wytwarza się czekoladę znaleziono na ekwadorskich stanowiskach archeologicznych liczących około 5 300 lat.
Tak starej i jakże smacznej tradycji opierać się wręcz nie wypada, dlatego odwiedzając stolicę Ekwadoru – zaprzyjaźnione z Krakowem Quito – skosztujcie koniecznie tamtejszej czekolady. Tutaj nawet najbardziej wybredni smakosze słodkości nie będą rozczarowani. Zwłaszcza, że czekoladowe szaleństwo można urozmaicić sobie całą gamą innych tradycyjnych ekwadorskich słodkich przysmaków.
Quiteńską przygodę z czekoladą rozpocząć można w popularnej wśród turystów dzielnicy La Mariscal. Znajdziemy tutaj elegancką kawiarnię i sklepik marki Kallari. To ciekawe miejsce reklamuje slogan: „odwiedź Amazonię nie wyjeżdżając z Quito", ponieważ to właśnie pochodzenie wykorzystywanego przez Kallari kakao z małych amazońskich plantacji ekologicznie czystej ekwadorskiej prowincji Napo stoi za sukcesem marki. Same uprawy, a także sposób zbiorów są zgodne z dawnymi tradycjami, a generowane przez markę dochody wspierają 850 rodzin lokalnych farmerów zrzeszonych w spółdzielni Kallari.
W kawiarni można spróbować markowej czystej czekolady w wersji 70%, 75% i 80%, a także ręcznie wyrabianych tabliczek z dodatkami np. dzikiego cynamonu, andyjskiej soli i trawy cytrynowej, czy prażonych ziaren kawy. Delektując się tutejszą pitną czekoladą można również posłuchać o tradycyjnych sposobach wyrobu czekolady, czy metodach dobierania jej odmian np. do rozmaitych win.
Kolejnym graczem działającym prężnie na ekwadorskim rynku czekolady jest rodzinna marka Pacari. Posiadająca swą centralę w Quito firma szczyci się faktem, iż wyroby swoje produkuje wyłącznie z ekwadorskich, organicznych ziaren („pacari" w języku andyjskich Indian to „natura"). Pozostałe składniki produkowanych tu tabliczek jak mleko i cukier są również w 100% produktami lokalnymi. Choć firma działa dopiero od 2002 r. może już poszczycić się historycznym osiągnięciem. W 2012 r., podczas prestiżowych londyńskich Chocolate Awards, czekolada Pacari pobiła wygrywające niezmiennie wszelkie konkursy tabliczki z Francji, Włoch czy USA.
Degustując wyroby marki Pacari zaczynamy od klasycznych tabliczek czekolady. W dalszej kolejności spróbować można czekolad z ciekawymi dodatkami, jak chociaż jagody andyjskie, tzw. złote jagody uvilla, czy korzeń lokalnej rośliny o nazwie maca. Oferta Pacari obejmuje również szeroki wybór czekolad pitnych i oblanych czekoladą owoców tropikalnych. Jest też dobra wiadomość dla tych, którzy z chęcią spróbowali czekoladowych pyszności Pacari, nie mają jednak w planach wycieczki do Ekwadoru: produkty firmy kupić można również w sklepie internetowym!
Chociaż od czekolady nie łatwo się oderwać, to jednak będąc w Quito warto zrobić sobie choćby krótką przerwę... na inne słodkości. A znaleźć je nietrudno, wystarczy pospacerować ulicami miasta, wzdłuż których stoją setki oferujących przeróżne dania sprzedawców. W ofercie wielu znajdziecie deser, który na pierwszy rzut oka wygląda jak lody. Są to jednak ukochane przez quiteńczyków espumillas, czyli rożki lub kubeczki wypełnione pysznym kremem bezowym. Ponieważ krem się nie topi przysmak można sprzedawać na ulicach, czasem prosto z koszyka lub misy. Do kremu dodaje się syropy owocowe, najczęściej ten z gujawy, choć znajdziecie również espumillas o smaku jagód, czy papai.
Słodką wycieczkę po Quito warto zakończyć w jednej z najstarszych i najbardziej popularnych wśród mieszkańców stolicy piekarni i cukierni San Juan zlokalizowanej w dzielnicy o tej samej nazwie. Absolutnym hitem warsztatu prowadzonego od 40 lat przez rodzinę Cobo są quesadillas, czyli słodkie serowe bułeczki. Tutejsze pracownice – w cukierni pracują wyłącznie kobiety, które zdaniem właścicielki są bardziej odpowiedzialne i lepiej zorganizowane - wciąż korzystają z przepisu założyciela piekarni, który powstał około 1935 r. Przygotowanie quesadillas zajmuje aż 8 godzin, ale efekt wart jest włożonego wysiłku. Oczywiście w cukierni San Juan znajdziemy również całe mnóstwo innych lokalnych przysmaków, jak na przykład aplanchados, moncaibas czy melas. Każdy smakuje nieco inaczej, każdego warto spróbować, a kalorie? No cóż, dietę zawsze można rozpocząć od kolejnego poniedziałku...