3,2,1 ... Start naszego nowego cyklu "kartka z kalendarza"! Dzisiaj, celebrujemy „latający spodek”. Nie rzucamy porcelaną (choć to podobno świetnie „odstresowuje”) tylko rozważamy mniej lub bardziej na serio kwestię istnienia życia pozaziemskiego. Można to czynić śledząc naukowe projekty np. seti@home lub powracając do arcydzieł literatury science-fiction np. „Solaris” Stanisława Lema (w Teatrze Ludowym można było niedawno obejrzeć spektakl będący adaptacją tej wspaniałej książki, a w przyszłym roku celebrujemy 100-lecie urodzin polskiego mistrza SF.
Dzień UFO upamiętnia to, co wydarzyło się późnym wieczorem, 2 lipca 1947 r. w pobliżu miejscowości Roswell w amerykańskim stanie Nowy Meksyk. Według relacji świadków miał się tam rozbić niezidentyfikowany obiekt latający (Unidentified Flying Object - UFO). Wokół zdarzenia narosło mnóstwo tajemnic i wątpliwości. Po dziś dzień rozpala ono wyobraźnię do czerwoności oraz stanowi absolutnie niewyczerpane źródło inspiracji dla literatury i filmu. Któż z nas nie słyszał o Strefie 51 (wojsko USA miało przetrzymywać tam UFO z Roswell oraz co najmniej jednego pozaziemskiego pasażera pechowej dlań eskapady na błękitną planetę). O tym jak bardzo żywa jest ufologia pokazuje ubiegłoroczna akcja w mediach społecznościowych. Latem 2019 r. na Facebooku utworzone zostało wydarzenie pod hasłem "Storm Area 51, They Can't Stop All of Us” (Szturmujmy Strefę 51, nie zdołają nas wszystkich zatrzymać).
W założeniu uczestnicy zaplanowanej na 20 września akcji mieliby wedrzeć się do bazy wojskowej w pobliżu wyschniętego jeziora Groom w Nevadzie i wejść w posiadanie dowodów na liczne wizyty obcych na Ziemi. Zareagowało aż 2 mln osób, z czego blisko 1,5 miliona potwierdziło swój udział w wydarzeniu! W konsekwencji takiego obrotu rzeczy siły powietrzne USA musiały „subtelnie napomknąć” w mediach o tym, jakie konsekwencje będzie mieć przypuszczenie ataku na wojskową bazę lotniczą.