W krakowskim MOPS-ie grupa wsparcia istnieje od miesiąca. Uczestniczy w niej pięciu sprawców przemocy. Jedni przyszli z własnej woli, bo dotarło do nich, że robią bliskim krzywdę, innych zaprosili pracownicy socjalni.
- Na początku są pytania o to, co się w ogóle stało i jak doszło do tego czy innego zdarzenia. Panowie tłumaczą: "Wściekłem się". I tyle jest tej ich refleksji - mówi Małgorzata Smereka, psycholog prowadząca grupę. - Nie oceniamy ich, po prostu staramy się pokazać, jak rozpoznać emocje i sobie z nimi radzić. Zawsze rozmawiamy o konsekwencjach: co będzie, jak nie przestaniesz bić, izolować, poniżać. Będzie sprawa karna, rozpad rodziny, a na dzieciach przecież im zależy.
Bywa mocno, wprost, sugestywnie. Zwłaszcza kiedy o zachowaniach opowiadają inni uczestnicy grupy - oni są zwierciadłem, w którym można się przejrzeć. Czasem to przeglądanie robi wrażenie.
- Po jednym ze spotkań robiliśmy podsumowanie i jeden z panów powiedział: "Macie rację, trzeba by jednak coś zmienić, no może zacząć od siebie" - dodaje Smereka.
Idealizm? - Jeżeli pomoc będzie skuteczna i trwała w przypadku choć jednej osoby, to już nie jest idealizm. To rzeczywistość - uważa Marta Chechelska-Dziepak, rzeczniczka MOPS-u. - Ten program to tak naprawdę pomysł na pomoc dla ofiar przemocy.
Każdy, kto chciałby skorzystać z projektu, może zapisać się na spotkania grupy (krakowski numer telefonu: 257-00-14, w godz. 10-17). Ten telefon może się przydać także ofiarom przemocy, bo to one często stawiają sprawcom ultimatum.
rr