Ta przedziwna tradycja znana jest nam dzisiaj tylko z dawnych przekazów. Poza wąskim gronem historyków, nikt nie wie jak wyglądał obchód środy popielcowej w dawnym Krakowie. Oddajmy więc głos Józefowi Łepkowskiemu, który w wydanej w 1866 r. książce, Przegląd krakowskich tradycji, legend, nabożeństw, zwyczajów, przysłów i właściwości, pisze co następuje:
Popielcowy zwyczaj wieszania jelit lub drewienek za plecami tych, co zapust na ożenek nie użyli. Obyczaj ten kockiem zwany (...) jest prawie powszechny (...). Na przedmieściach Krakowa Rybakach i Zwierzyńcu żacy poprzebierani za dziadów i baby ciągną po drogach kloc na łańcuchu, przymuszając każdą dziewczynę urąganiem i szamotaniem, aby im pomóc pomogła. Okup tylko uwalnia od tego zaprzęgu.
Jak wynika z zacytowanego tekstu obyczaj ten miał dotykać tych, którzy zapust na ożenek nie użyli, czyli w Wielki Post wchodzili w stanie kawalerskim lub panieńskim.
Karą za to „przewinienie” było zapięcie do drewnianego kloca, który należało taszczyć ku uciesze gawiedzi. Przypomina to podobny obyczaj zwany Combrem Babskim i to do tego stopnia, że nie wiadomo, czy autorowi obydwa zwyczaje nie połączyły się w jedną całość. Najważniejszym elementem obchodów środy popielcowej był jednak zwyczaj ozdabiania, najchętniej statecznej mieszczki, kawałkiem wyschniętego jelita lub drewienka, który sprytnie doczepiano do „tylnej fasady” przechodzącej. Nieoceniony Ambroży Grabowski (zm. 1868) także opisuje obyczaj klocka:
W Krakowie trwa od dawna zwyczaj i ciągle się utrzymuje, że w dniu Popielca chłopcy uliczni biegają i wieszają na szpilce z tyłu Żydom, wieśniaczkom, służącym kawałki drewna, kości, skorupy jaj itp. Niekiedy z domu umyślnie wyprawiają po jakiś sprawunek na miasto takiego, komu klocek przywieszono. Ten, nic nie wiedząc o zdradzie, idzie przez ulice, a za nim wszyscy się śmieją
W Muzeum Narodowym w Krakowie przechowywany jest obraz zmarłego za młodu malarza Hipolita Lipińskiego zatytułowany Obchód Środy Popielcowej na Rynku Krakowskim. Obraz o niezwykle dynamicznym wyrazie, charakterystycznym dla twórczości Hipolita Lipińskiego, ukazuje kłębiący się na płycie rynku tłum wyrostków, dziewczyn, statecznych mieszczan. Jedni w ucieczce, drudzy w pogoni, jedni usiłują dopiąć swego i ozdobić upatrzoną postać swoim klockiem, drudzy nerwowo usiłują tego uniknąć. Jedno nie ulega wątpliwości. Wszyscy bawią się wspaniale. Płótno to powstało ok. 1875 r., tradycja klocka musiała więc być jeszcze wtedy żywa. Niedługo później jednak zaginęła. Skąd się wzięła? Dlaczego zaginęła? Tego niestety nie wiemy.
tekst: Michał Niezabitowski