Start rozwiń menu
Serwis używa plików cookies zgodnie z polityką prywatności pozostając w serwisie akceptują Państwo te warunki

Widziane z galerii: Zmotoryzowani w oblężonej twierdzy zwierają szyki

Pisałem już kiedyś o kontrowersjach, jakie wzbudziły zmiany wprowadzone na krakowskich drogach, ale nie mogę sobie odmówić powrotu do tematu, bo krakowskie środowisko kierowców zwiera szyki!

Ryszard Kozik

Fot. archiwum prywatne

Nie wiem, czy petycja grupy „Zmotoryzowani Kraków” została już przekazana Miejskiemu Inżynierowi Ruchu i władzom Krakowa, i czy nie wprowadzono w niej jeszcze jakichś zmian, na wszelki wypadek więc zaznaczę, że nawiązuję do wersji opublikowanej w mediach społecznościowych 7 września.

Upraszczając i streszczając: grupa domaga się przywrócenia organizacji ruchu sprzed zmian, które miały miejsce na krakowskich ulicach w pierwszym i drugim kwartale tego roku, „bo nie mają one nic wspólnego z poprawą bezpieczeństwa czy ułatwieniem życia rowerzystom, ale są wymierzone tylko i wyłącznie w kierowców”. „Naszym zdaniem za pomocą szkodliwych zmian chce się zmusić kierowców do poruszania się rowerami, pieszo lub komunikacją miejską. Na takie działania NASZEJ ZGODY NIE MA” – piszą sygnatariusze petycji.

Ponieważ mam niewyparzony język, a jak mnie coś wkurza, mówię to lub piszę wprost, próbowałem jeszcze na etapie prac nad petycją polemizować z twórcami grupy, wśród których mam znajomych i kolegów. Odbijałem się jednak od ściany, a w końcu przeczytałem, że nie dość, że się na temacie nie znam (bo nie jestem kierowcą), to jeszcze nie jestem obiektywny (z tego samego powodu). A jeden z panów raczył dodać, że nie podoba mu się, kiedy ogon próbuje kręcić psem.

Cóż, jako pieszy korzystający z komunikacji miejskiej i poruszający się samodzielnie po Krakowie od ok. 40 lat, czuję się jednak w miarę kompetentny w ruchu miejskim. Nikogo też nie zmuszam do przesiadania się do środków transportu, które mu nie odpowiadają. Równocześnie jednak nie mam wątpliwości: miasta takiego jak Kraków nie odkorkujemy, rozbudowując w nieskończoność drogi i wiadukty, bo im więcej ich zbudujemy, tym więcej samochodów będzie po nich jeździło. Nie zrobimy też tego, wprowadzając ułatwienia dla kierowców, bo efekt będzie podobny.

Ale to nie o mnie i moich poglądach miało być, a o inicjatorach akcji sprzeciwu krakowskich kierowców. Doceniam, że w swojej petycji nie użyli sformułowania o „dyktacie pieszo-rowerowym”, z którym rzekomo mamy do czynienia w Krakowie, choć posługiwali się nim w postach zapowiadających protest. Rozbawił mnie natomiast fragment poświęcony nękaniu kierowców i jego przyczynom, więc go zacytuję.

„Wszystko wzięło się stąd, (że) od dawna forsowany jest w naszym mieście trend, iż bycie kierowcą jest czymś, czym nie powinno się chwalić. Czymś wstydliwym i niegodnym. (…) Koniec jednak z tym szkodliwym mitem. Płacimy podatki, utrzymujemy drogi i te drogi są naszym naturalnym środowiskiem. Nie zamierzamy się już dłużej samobiczować” – pisze grupa „Zmotoryzowani Kraków”. Domaga się spotkania z władzami miasta i cofnięcia zmian, grozi protestami. I podkreśla, że jest jak najbardziej za budowaniem ścieżek rowerowych, ale nie kosztem ulic. Jak zaznaczyłem, to tylko streszczenie. Żeby więc nie było, dodam, że w petycji są też opisane konkretne przykłady utrudnień wynikających z wprowadzonych zmian w organizacji ruchu i wyjaśnienia, dlaczego nie każdy może zrezygnować z samochodu, a także deklaracja otwartości na dialog.

Tylko czy naprawdę jakiekolwiek konsultacje są możliwe, jeśli członkowie grupy wychodzą z założenia, że tylko oni – kierowcy – są kompetentni i obiektywni, no i zamykają się w oblężonej twierdzy, jako ci, którzy są nielubiani, tłamszeni i atakowani ze wszystkich stron? Nie zostawiają też tak naprawdę pola do kompromisu. Wara od dróg, one są nasze! Budujcie sobie ścieżki rowerowe, przejścia nad ulicami i pod nimi, tylko nam nie przeszkadzajcie – to raczej streszczenie głosów padających w dyskusji niż dosłowne cytaty, ale zapewniam, że nieprzesadzone.

Cóż, od jakiegoś czasu aktywiści miejscy – nie tylko ci samochodowi – się radykalizują. Już nie tyle chcą być partnerem władz (przez siebie przecież wybranych), co raczej dyktować/narzucać im rozwiązania. Deklarując otwartość na kompromis, coraz mniej pozostawiają na niego pola.

Ryszard Kozik - urodzenia i zamieszkania nowohucianin, były dziennikarz „Gazety Wyborczej”, pracownik Muzeum Krakowa.

Tekst ukazał się w dwutygodniku Kraków.pl

pokaż metkę
Autor: Ryszard Kozik
Osoba publikująca: Tomasz Róg
Podmiot publikujący: Wydział Komunikacji Społecznej
Data publikacji: 2020-09-23
Data aktualizacji: 2020-09-23
Powrót

Zobacz także

Znajdź