Strażnicy wrażliwi na los bezdomnego
Funkcjonariusze straży miejskiej pomogli potrzebującemu mężczyźnie, który nie mógł się samodzielnie poruszać. Bezdomny, starszy człowiek był bez pieniędzy, żywności, wody i lekarstw.
– Znamy go od wielu lat. Na swój dom wybrał starą altanę w lesie, z dala od głównej drogi, przystanków komunikacji miejskiej, sklepów. Utrzymuje się z zasiłku stałego przelewanego mu na konto bankowe. Jak trzeba coś załatwić, wsiada na rower i jedzie: do lekarza, na pocztę, do banku. Zawsze świetnie sobie radzi, odmawiając jakiejkolwiek pomocy – mówi Marek Anioł – rzecznik Straży Miejskiej Miasta Krakowa.
Pierwszy sygnał o tym, że dzieje się z nim coś niepokojącego strażnicy odebrali kilka dni temu. W trakcie kontroli pan Jan poprosił ich o zakup wody. Kiedy po dwóch dniach patrol ponownie pojawił się przed altaną, żeby sprawdzić, czy z panem Janem wszystko w porządku, tym razem mężczyzna nawet nie uchylił drzwi. Na pytanie, co się dzieje, odpowiedział tylko, że strażnicy nie są w stanie mu pomóc i najlepiej by było, żeby mu nie przeszkadzali.
Jednak obecna w patrolu strażniczka nie dawała za wygraną. Powiedziała, że nie odejdzie, prosząc go, by otworzył. Udało się. W drzwiach stanął pan Jan, podpierając się na drewnianej miotle. Stwierdził, że dostał postrzał w odcinku kręgosłupa, każdy ruch sprawia mu ból i przez to nie może samodzielnie poruszać się po mieście. Został bez pieniędzy, żywności, wody i lekarstw.
Ponieważ był piątkowy wieczór, strażnicy postanowili natychmiast pomóc mężczyźnie. Kupili mu wodę i żywność, tak by wystarczyło mu na kilka dni. Współpracujący tego dnia z patrolem pielęgniarz z Przystani Medycznej zapewnił potrzebującemu leki oraz pas stabilizujący kręgosłup.
Następnego dzień strażnicy dowieźli mu herbatę, cukier i zorganizowali kulę leczniczą. W poniedziałek rano wraz z pracownikiem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej ponownie odwiedzili pana Jana. Zapewnili mu transport i pojechali z nim do banku, a później do sklepu.
Mężczyzna nie krył radości z opieki, jaką otoczyli go strażnicy miejscy oraz pracownicy MOPS-u, którzy ostatecznie zaoferowali mu specjalistyczną opiekę w schronisku na czas rekonwalescencji.